Translate

sobota, 1 sierpnia 2015

Jak nie uczyć się japońskiego?

Hej! Dzisiaj chcę wam dać kilka rad, jak NIE uczyć się języka japońskiego. Zaczynajmy!

1. Wystarczy sama kana
Wielu osobom wydaje się, że obecne w języku japońskim znaki chińskie to kompletny anachronizm i można się obyć bez nich, nauczywszy się jedynie hirgany i katakany. Istnieją nawet podręczniki, jak sprzedająca się w dużym nakładzie seria „Japanese for Busy People”, które ograniczają wprowadzanie znaków chińskich do minimum, zwodząc czytelnika, że do biegłego posługiwania się japońskim w mowie wystarczy mu jedynie znajomość ogólnych zasad wymowy i dwóch sylabariuszy. Nic bardziej mylnego – ilość zapożyczeń sinojapońskich (zaadaptowanych z języka chińskiego i funkcjonujących w języku japońskim jako morfemy lub samodzielne wyrazy) jest przytłaczająca i nie wyobrażam sobie, by można było nauczyć się poprawnego wykorzystywania słownictwa bez znajomości znaków. Niepełna to analogia, ale to trochę tak, jakbyśmy chcieli nauczyć się odróżniać kolory na czarno-białym zdjęciu. „Kanocentryzm” zatem to podejście, które na pewnym etapie nauki na pewno wyczerpie swoją przydatność. Nie wspominając już o fakcie, że nawet z podstawową znajomością języka w mowie, wciąż będziemy analfabetami. Lepiej więc od razu zacząć zaznajamiać się ze znakami chińskimi. Sama kana nie wystarczy.

2. Pisanie kanji jak się komu podoba
Dlaczego pamiętanie o kolejności pisania kresek w znaku jest takie istotne? Dlatego, że nie stosując się do niej, nie będziemy w stanie odczytać japońskiego pisma ręcznego i kaligrafii albo będzie to bardzo utrudnione i nie będziemy skutecznie zapamiętywać nowych znaków. Myśląc nad postawieniem każdej kreski i kropki i robiąc to w sposób chaotyczny, stracimy szansę na wypracowanie automatyzmu w pisaniu kanji. Pamiętajmy, że za przetwarzanie pisma odpowiada nasza pamięć motoryczna. Przypomina się tutaj japonistyczne porzekadło „ręka pamięta”, które warto wziąć sobie za motto. Jako ciekawostkę dodam, że dla niektórych znaków istnieje więcej niż jedna ustalona kolejność pisania kresek i istnieją specjalne słowniki, które rozstrzygają wątpliwości. W różnych krajach kręgu kultury pisma chińskiego przyjmowały się niekiedy rożne kolejności pisania kresek, więc czytając pismo ręczne, można czasami poznać, czy mamy do czynienia z zapisem chińskim, koreańskim czy japońskim. Trzeba też pamiętać, że podobieństwo w budowie dwóch różnych znaków nie zawsze mówi nam o tym, że kolejność pisania kresek w tych dwóch znakach jest taka sama. Nie bójmy się więc zaglądać do słowników. Pisanie znaków to uporządkowany proces, w którym nie tylko kolejność, ale również kierunek kresek naprawdę są ustalone.

3. Wkuwanie znaków i odczytań tylko z fiszek albo pisanie i zapamiętywanie złożeń bez kontekstu użycia. Poleganie tylko na dwujęzycznych listach słownictwa
Niezależnie od tego, czy jesteśmy wzrokowcami czy słuchowcami, sama nauka znaków i powiązanych z nimi morfemów bez wielokrotnego, ręcznego ich zapisywania może służyć jedynie wykształceniu biernej i krótkotrwałej kompetencji w języku japońskim. Stosując tylko takie metody, będziemy w najlepszym razie w stanie wypisać odczytania popularniejszych wyrazów i nabędziemy zdolność rozumienia podstawowych ich znaczeń, ale nie nauczymy się władać językiem. Podobnie samo zapisywanie złożeń na kartce papieru bez uwzględnienia kontekstu, w jakim się znajdowały, i bez odniesienia do częściej spotykanych wyrażeń nie przyniesie nam najlepszych rezultatów. Nauczymy się tylko pisać znaki i wypisywać podstawowe wyrazy, ale to wszystko. Do pełnej znajomości języka obcego, również języka japońskiego, potrzebna jest duża erudycja kulturowa i obycie, których brak można częściowo zamaskować mechanicznym opanowaniem popularniejszych kolokacji. Uczmy się więc języka ze zdań, tekstów i autentycznych wypowiedzi, a nie z list słownictwa. Listy mogą nam pomóc rozstrzygnąć, z jakimi słowami połączeń warto nauczyć się w pierwszej kolejności, a z jakimi w późniejszych etapach nauki. Język japoński to nie jest język angielski czy rosyjski, w którym znaczenia wyrazów i stałe ich połączenia są bardzo podobne do polskich. Nie należy też całkowicie polegać na dwujęzycznych tłumaczeniach słownictwa. Zakresy znaczeniowe poszczególnych słów czy nawet całych konstrukcji mogą się bardzo różnić od tego, co się nam wydaje. Nauka japońskiego słownictwa wymaga więc nieco głębszej refleksji niż ma to miejsce w językach europejskich. W późniejszych etapach naszej drogi, kiedy zauważymy, że układane przez nas i poprawne gramatycznie zdania są albo niezrozumiałe albo brzmią nienaturalnie dla Japończyków, prawda ta będzie bardzo frustrująca. Dlatego myślę, że warto uszanować tę różnicę już teraz i uczyć się języka w kontekście, częściej pokornie „małpując” to, co się zasłyszało, niż usilnie wymyślając coś na własną rękę. Oczywiście, kombinować po swojemu też można, a nawet trzeba, ale nie bez zastanowienia i gruntownej weryfikacji w źródłach.

4. Lekceważenie trudności japońskiej wymowy
Nie wiem, skąd bierze się przekonanie, że wymowa japońska jest bardzo prosta i nie warto jej poświęcać większej uwagi. Być może chodzi o to, że użytkownicy języka angielskiego, żeby opanować japońskie dźwięki, muszą poświęcić nieco więcej czasu niż my, a większość Polaków uczy się z podręczników anglojęzycznych i zwyczajnie pomija ćwiczenia głosek, które w naszym języku i języku japońskim brzmią tak samo. To nie jest jeszcze nic złego. Natomiast opanowanie wymowy dźwięków przedłużonych jest niezwykle ważne i absolutnie nie można przespać tego tematu. Trzeba pamiętać, którą samogłoskę w danym wyrazie wymawia się dłużej, a którą krócej, bo inaczej nie będziemy rozumiani przez Japończyków. I już. Od tej zasady nie ma zmiłuj. Oprócz tego, warto też zdać sobie sprawę, że język japoński ma inny niż w naszym języku akcent. Fakt ten powinien zachęcić nas do wsłuchiwania się w to, jak Japończycy wymawiają zapisywane tak samo w transkrypcji wyrazy. Biegłe opanowanie prawidłowego akcentowania i perfekcyjnej wymowy w każdej sytuacji jest moim zdaniem właściwie nieosiągalne, ale nie znaczy to, że powinniśmy sobie z tego powodu folgować. Jeżeli tylko mamy na to czas, starajmy się poznać reguły akcentuacji i wychwycić różnice między poszczególnymi wyrazami. Jak trudna to sztuka, można się przekonać, słuchając nawet niektórych tłumaczy przysięgłych czy biegle mówiących po japońsku specjalistów, których niedbała wymowa pozostawia wiele do życzenia i niekiedy staje się powodem złośliwych komentarzy ze strony rodzimych użytkowników języka.

5. Korzystanie z wątpliwej jakości korepetycji, słowników i podręczników
Ze względu na duże zainteresowanie językiem japońskim w ostatnich latach pojawiło się na rynku dość dużo rozmaitych opracowań polskojęzycznych, najczęściej rozmówek i samouczków. Wychodzą również podręczniki do gramatyki i pierwsze poważniejsze opracowania znaków czy słownictwa. Nie oznacza to jednak, że wszystkie te pomoce są warte polecenia. Przeciwnie, w niektórych z nich roi się od nieprawdziwych informacji lub zwyczajnych błędów. Szczególnie nie polecam słowników opartych jedynie na transkrypcji albo podających tylko jedno znaczenie danego słowa bez podania przykładów. Zwróćmy też uwagę na numer wydania danej publikacji. W pierwszych wydaniach czasami pojawiają się błędy, które mogą nam zaszkodzić jako uczącym się. Uważajmy też na notki kulturowe i nie bierzmy wszystkich, często opartych na stereotypach informacji za pewnik. Pamiętajmy, że język japoński jest różnorodny, podobnie jak jego użytkownicy i zmienia się w czasie. Oceniając materiały dydaktyczne, sprawdźmy, czy nie zachęcają one do powielania wypunktowanych w tym tekście błędów. Uważajmy też na rozmaite oferty kursów w szkołach językowych albo tanie korepetycje, szczególnie, jeżeli prowadzą je osoby młode, niedoświadczone albo japoński to tylko jakaś część ich działalności. Pamiętajmy, że niektóre osoby prowadzące zajęcia nie mają żadnych udokumentowanych kwalifikacji i co ważniejsze, część z nich nigdy nie była w Japonii i nie umie mówić po japońsku. Bądźmy też krytyczni, korzystając ze „sprawdzonych” usług – raczej nie nauczymy się poprawnej wymowy japońskiej od Polaka, a Japończyk bez przygotowania filologicznego może nie być w stanie wyjaśnić nawet prostych problemów gramatycznych. Wybierając kurs językowy, zwróćmy uwagę na jego program i zalecane podręczniki. Dobrze skonstruowany i intensywny kurs języka japońskiego powinien w trzy, cztery lata przygotować nas do zdania egzaminu biegłości języka japońskiego na poziomie N2. Pamiętajmy, że nie ma nic za darmo, i nawet najlepsze metody nie dadzą rezultatu bez ciężkiej, systematycznej pracy. Przekazanie wciąż jeszcze słabo rozpowszechnionej wiedzy o języku japońskim powinno mieć także swoją cenę.

To tyle na dzisiaj. Do zobaczenia następnym razem!

//V



 

piątek, 31 lipca 2015

Odejście

Witam. Wybaczcie, że długo nie pisałam. Prowadzenie bloga wiązało się ze sporĄ odpowiedzialnością. Nie podołałam temu. Muszę usunąć bloga. Bardzo ni przykro z tego poowodu, Ale i tak by to prędzej czy pózniej nastąpiło. Wybaczcie mi. Teraz z moją przyjaciółką zamiast "parody Pl" będzie "G(ay)Pop Pl". Będziemy tam wstawiać megamixy kpopu i tłumaczenia rożnych filmików typu Weekly Idol z mało i bardziej znanymi zespołami, z tymi, których tłumaczeń nie ma. 
//Jiminie 
Przepraszam. 

czwartek, 30 lipca 2015

Jedno z moich ulubionych anime - recenzja Fullmetal Alchemist: Brotherhood!

Cześć! Dzisiaj chcę zrecenzować jedno z najlepszych moim zdaniem anime - Fullmetal Alchemist Brotherhood! Od razu wyjaśnię - Fullmetal Alchemist Brotherhood różni się od zwykłego Fullmetal Alchemist tym, że jest w 100% oparte na mandze, podczas gdy zwykły Fullmetal jest zapchany fillerami i z tego co słyszałam, zmienione zakończenie.
Przejdźmy do przeanalizowania tej serii!

Fabuła

http://vignette4.wikia.nocookie.net/fma/images/5/5f/FMA-Brotherhood_Poster_Vol02a.JPG/revision/latest?cb=20120107230603&path-prefix=es 

Dawno nie widziałam tak dobrze zrobionej i spójnej fabuły. Jest pełna niezwykłych zwrotów akcji, powiązanych wątków i logiki, co wbrew pozorom nie jest aż tak często spotykane w anime. W trakcie oglądania tego anime byłam gotowa zabić za jakikolwiek spojler, co jest u mnie dość niespotykane, bo zazwyczaj jestem obojętna na spojlery. Ogląda się odcinek za odcinkiem, nie mogąc oderwać oczu od śledzenia fabuły. Jestem zaskoczona, jak seria o bądź co bądź ratowaniu świata może być tak nieoderwana od rzeczywistości, pokazując wojnę, ból i cierpienie.

Bohaterowie



http://www.scifibloggers.com/wp-content/uploads/Fullmetal-Alchemist-Brotherhood1.jpg

Ku mojemu zdziwieniu, nie pojawiła się postać, którą bym specjalnie znienawidziła. Praktycznie każdy bohater jest dobrze wykreowany i ma swoje powody żeby działać tak, a nie inaczej. Moimi ulubieńcami zostali oczywiście bracia Elric, ale także Greed (TEN SEIYUU <3) i Olivier Armstrong, co mnie bardzo zaskoczyło, bo zazwyczaj nie znoszę damskich postaci w anime, a Olivier bardzo mi się spodobała.

Kreska i oprawa graficzna

http://www.themoviethemesong.com/wp-content/uploads/2015/07/Fullmetal-Alchemist-Brotherhood-TV-Theme-Song-6.jpg 

Kreska według mnie bardzo przyjemna dla oka, nie zauważyłam żadnych rażących błędów w anatomii. Zwróciłam za to uwagę na niezwykle szczegółowe i dopracowane tła, co jest nieczęstym zjawiskiem w shonenach.


Humor


http://i.ytimg.com/vi/rlDLgiTQe-k/maxresdefault.jpg 

Humor tego anime bardzo przypadł mi do gustu. Bardzo trudną rzeczą jest wstawienie scenek humorystycznych tak, by do wszystkiego pasowały - w Fullmetal Alchemist Brotherhood wyszło to świetnie. W dodatku zakochałam się w Super Deformed tego anime, zwłaszcza Edwarda i Ala.

Openingi/Endingi i oprawa muzyczna

http://kreskowka.pl/img/wallpapers/88/4ab4d6a1be643.jpg 

Również mocna strona serii. Pierwszy opening jest jednym z moich ulubionych w serii, w dodatku polubiłam endingi, co jest u mnie bardzo rzadkie, bo zazwyczaj je przewijam. Soundtracki również świetne i dopasowane do akcji. Wstawiam openingi/endingi i ulubione soundtracki z tej serii:

 

 

 

 


Myślę, że ukazałam wystarczającą ilość aspektów tego anime, żeby przekonać ludzi do obejrzenia go. Na koniec łapcie moją ulubioną scenę z Greedem! (UWAGA NA SPOJLER!)

  

Do zobaczenia następnym razem!

//V


 

wtorek, 28 lipca 2015

W jakich sklepach warto się zaopatrywać w mangi i różne dodatki dla fanów?

Cześć! Dzisiaj chciałabym krótko zrecenzować kilka najpopularniejszych polskich sklepów internetowych, w których można nabyć rzeczy związane z mangą i anime.

Yatta

http://static.kodyrabatowe.pl/filemanager/f/img/yatta1.png 

Sklep przetestowany przeze mnie. Jakość produktów jest bardzo dobra. Firma dba również o odpowiednie zabezpieczenie paczek. Niestety, bardzo długi jest czas oczekiwania na paczki, szczególnie te, w których nie ma mang, a same dodatki. Raz zamówiłam piórnik pod koniec sierpnia, a otrzymałam go dopiero w połowie listopada (!). W dodatku czasami się zdarza, że czegoś brakuje w przesyłce lub czegoś zabrakło na stanie i trzeba się o to dopominać. Jeśli chodzi o ceny, to są całkiem niezłe.

Mangarden

http://www.jpf.com.pl/graf_layout/mangarden.jpg 

Sklep bardzo dobry, który mogę szczerze polecić. Produkty są dobrej jakości, czas oczekiwania na przesyłkę niezbyt długi, a przesyłka przychodzi dobrze zapakowana. To, do czego ewentualnie mogłabym się doczepić to to, że nie mają tak bogatej oferty dodatków jak na przykład Yatta, chociaż wiele rekompensują ilością, różnorodnością i cenami mang. W dodatku właśnie u nich można zamówić jedne z najtańszych pocky.

Inuki

https://nagatosystem.pl/images/stands/1005056/stand_logo.png 

Sklep dobry, ale nie jeden z najlepszych. Specjalizuje się głównie w dodatkach, co skutkuje ubogą ofertą mang - nie mają nawet połowy tego, co Mangarden. Dodatki za to są całkiem fajne, przesyłka zazwyczaj dociera na czas, a ceny są w porządku. Dobry sklep, jeśli ktoś kompletuje strój i szczegółowe dodatki do cosplayu.

To tyle na dziś. Do zobaczenia!

//V

PS. Żadna z firm nie ma pojęcia o tej swoistej reklamie.
 

niedziela, 26 lipca 2015

Azjatyckie sztuki walki!

Hej! Dzisiaj chcę wam pokazać, jakie sztuki walki popularne są w Azji. Jiminie opisała konkretnie koreańskie sztuki walki w tej notce:
http://how-do-we-think-about.blogspot.com/2015/05/koreanskie-stuki-walki.html
Więc ja dziś skupię się na innych krajach.

Sumo

http://cdn.gaijinpot.com/wp-content/uploads/sites/4/2014/05/sumo-match.jpg 

Narodowy sport Japończyków. Typowa "rozgrywka" tego sportu wygląda tak:

Przed rozpoczęciem pojedynku zawodnicy (posiadający dużą masę ciała, nawet ponad 150 kg) rzucają przed siebie garść soli, aby oczyścić arenę i następnie wykonują tzw. shiko. Czynność ta polega na przenoszeniu ciężaru ciała z nogi na nogę, podnoszeniu ich kolejno w górę i opuszczaniu z mocnym uderzeniem w podłoże. Robią to, aby przepędzić złe moce. Następnie wchodzą do środka kręgu, kłaniają się i przyjmując pozycję kuczną wykonują rytuał o nazwie chirichōzu.
Polem walki jest koło o średnicy 4,55 m, wyznaczone przez okrąg wykonany ze słomy ryżowej (shōbu-dawara), zwiniętej w gruby powróz i do połowy wkopanej w dohyō, czyli podwyższony, kwadratowy ring o boku 6,7 m, wykonany z twardo ubitej gliny. Powierzchnia jest posypana piaskiem. Na zewnątrz okręgu jest on starannie wyrównywany przed każdym pojedynkiem, aby w niejasnych przypadkach sędziowie mogli po śladach określić zwycięzcę. Dohyō jest budowane na nowo przed każdym turniejem i usuwane po jego zakończeniu. Pojedynek polega na wypchnięciu przeciwnika poza pole walki lub spowodowaniu, aby dotknął powierzchnię dohyō jakąkolwiek inną częścią ciała, niż podeszwy jego stóp.

Taijutsu

http://www.ronintaijutsu.co.uk/images/kick%202.jpg 

Termin ogólnie kojarzony przez fanów anime i mang Naruto, zaraz obok genjutsu i ninjutsu. W tej sztuce nie korzysta się z broni, a jak już to tylko z tej o małych rozmiarów. Używało się taijutsu, by nie marnować więcej siły. Służyło też jako sztuka doskonalenia ciała i umysłu, a także nauka szacunku do siebie i innych.

Aikido

http://aikidochoszczowka.pl/wp-content/uploads/2011/11/17.jpg 

Twórcą jest Morihei Ueshiba. Nazwa oznacza "drogę miłującej energii". Kładziony jest nacisk na panowanie nad ciałem i umysłem. W walce jest wykorzystywana siła przeciwnika przeciw niemu samemu i samoobrona. Strojem obowiązkowym zostało kimono składające się z keikogi (kurtki), zubon (spodni) lub hakama (szerokich spodni) oraz obi (pasa). W treningu panuje podział na: uke (osobę, na której wykonuje się technikę) oraz tori (osobę, która wykonuje technikę).

Judo 

http://thenationonlineng.net/wp-content/uploads/2015/06/judo.jpg 

Nazwa tej sztuki oznacza "łagodną drogę", a jej twórcą jest prof. Jigorō Kanō. Polega na walce wręcz poprzez stosowanie chwytów (ulepszonych z starego ju-jitsu). Stopnie uczniowskie to "kyu", a mistrzowskie "dan". Strój został nazwany jako "Jugoga" i składa się z zubon/shitabaki (spodni), obi (pasa) oraz uwagi (twardej górnej części ubrania). Przed wejściem na mate przeciwnicy robią ukłon w swoją stronę, jak również po walce. Istnieją trzy techniki: nage-waza (technika rzutów), katame-waza (technika obezwładnień) oraz atemi-waza (technika uderzeń i kopnięć). 

Karate

http://www.ninefinestuff.com/wp-content/uploads/2015/03/Karate.jpg 

Znaczeniem tej nazwy jest "pusta ręka", dlatego że nie stosuje się żadnych broni. Jest to metoda samoobrony i funkcjonuje jako system doskonalenia się wewnętrznego. Są dwa rodzaje karate: tradycyjne (na śmierć i życie) oraz sportowe (sport z elementami samoobrony). 

To tyle na dziś. Mam nadzieję, że wam się podobało!

//V 
 


 







 

piątek, 24 lipca 2015

Jak jesteśmy widziani przez pryzmat skośnych oczu?

Cześć! Dzisiaj chcę wam pokazać, jak nas, ludzi rasy białej, widzą Azjaci. Nie mam tu na myśli tego czy nas rozróżniają - chodzi o ich opinię na nasz temat. Nie przedłużając, przejdźmy do konkretów!

Puszczalskie białaski

https://kefir2010.files.wordpress.com/2013/11/kobiety-i-relacje.jpg

Niestety, wiele Azjatów nadal ma problemy z tolerancją. Przykładem tego jest to, że na wielu koreańskich stronach widać wulgarne zdjęcia białych kobiet nie reklamujących niczego wulgarnego. Azjaci robią to, bo nie chcą szargać opinii ich "perfekcyjnym" Japonkom, Chinkom i Koreankom, więc pokazują białe kobiety. Bo to się sprzedaje, a białaski to białaski, puszczalskie są przecież... W ten sposób utrwala się obraz białej kobiety - panienki lekkich obyczajów.

Druga strona medalu


http://www.zastavki.com/pictures/originals/2014/Girls___Models_Japanese_girl_with_decorations_063161_.jpg

Z jednej strony białe kobiety mają nie najlepszą opinię, ale przecież kosmetyki wybielające i soczewki powiększające oczy to hit w Azji. O co tu chodzi?
Okazuje się, że mimo tego że damskie przedstawicielki rasy białej nie są najlepiej traktowane, większości nastolatek nie podoba się ich azjatycki wygląd, "żółta" cera i skośne oczy. Wolą być porcelanowo białe i mieć duże, błyszczące oczęta (Czyżby ideał piękna narzucony przez mangi?).

Białe i proste zęby są okropne!

http://www.tofugu.com/wp-content/uploads/2012/04/yaeba-header.jpg 

Japończycy są zaskoczeni naszymi próbami osiągnięcia idealnego uzębienia, ponieważ ich cel jest zgoła inny. W Japonii za najbardziej pożądane uchodzą krzywe zęby pokryte czarnymi plamkami. Z jednej strony jest to kolejne nawiązanie do tradycyjnego wyglądu gejsz, wśród których rozpowszechnione było przyczernianie zębów specjalną pastą. Z drugiej zaś posiadanie krzywych zębów jest uważane za atrakcyjne i kawaii. W związku z tym Japonki nie noszą aparatów ortodontycznych.
Dodatkowo bardzo dużą popularnością cieszą się zabiegi stomatologiczne pomagające w uzyskaniu efektu yaeba, czyli podwójnego zęba (zwłaszcza w odniesieniu do kła). Takie „wampirze” zęby są z dumą prezentowane przez Japonki i Japończyków.
W japońskich pastach do zębów nie ma fluoru, gdyż jest on uważany za niesmaczny i szkodliwy. Prowadzi to do swoistego paradoksu – przy największej liczbie dentystów przypadających na jednego mieszkańca Japończycy odznaczają się najgorszym stanem uzębienia na świecie.

A biali to brudasy!

https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/e/e9/Modern_japanese_toilet.jpg 

Kolejny nieprzyjemny stereotyp na nasz temat, niestety nieco słuszny, sądząc po wielu publicznych toaletach. Wielu Azjatów uważa białoskórych za brudasów. Wiąże się to głównie z tym, że u nich w każdym domu jest bidet, natomiast u nas najbardziej rozpowszechniony jest tylko papier toaletowy przez co większość ludzi chodzi z "brudnym tyłkiem".

To tyle na dzisiaj. Do zobaczenia następnym razem! 

//V

środa, 22 lipca 2015

Nazewnictwo w Korei i Japonii

Cześć! Tym razem chcę wam powiedzieć, jakiego nazewnictwa używamy w Japonii i Korei. Zacznijmy może od Kraju Kwitnącej Wiśni:

San

San jest najpowszechniejszym tytułem grzecznościowym, dodawanym do nazwisk lub imion, zarówno mężczyzn, jak i kobiet. Tłumaczy się jako: "pan" lub "pani".
San używa się również z rzeczownikami opisującymi adresata innymi niż imię. Na przykład sprzedawca książek może być zaadresowany jako honya-san ("sprzedawca książek" + san), a rzeźnik jako nikuya-san ("rzeźnik" + san).
San jest też używane w rozmowach o korporacjach lub podobnych podmiotach. Na przykład, biuro lub sklep firmy o nazwie Kojima Denki może być nazywany "Kojima Denki-san" przez inną niedaleką firmę. Można to zaobserwować na minimapach, często używanych w książkach telefonicznych i na wizytówkach w Japonii, gdzie nazwy niedalekich firm pisane są z użyciem san.
Choć – mówiąc ściśle – w tym użyciu nie jest to tytuł honorowy, san może być również dołączone do nazw zwierząt lub produktów żywnościowych. Na przykład kot domowy może być nazywany neko-san, a ryba używana do gotowania – sakana-san. Oba użycia są uznawane za kobiece i/lub dziecinne (jak "Pan Kot" po polsku) i powinno się ich unikać w rozmowie.

Kun

Kun jest nieformalnym tytułem używanym przeważnie w stosunku do mężczyzn (w stosunku do kobiet bardzo rzadko). Jest zazwyczaj stosowany przez osoby wyższego statusu w odniesieniu do osób statusu niższego, przez mężczyzn o podobnym wieku i statusie w odniesieniu do siebie nawzajem, a także przez wszystkich w odniesieniu do chłopców. Może być również użyty przez kobiety w odniesieniu do mężczyzn, z którymi są emocjonalnie związane. Zazwyczaj wszystko zależy od rodzaju relacji między dwiema osobami. W biznesie, kobiety – szczególnie młode – również mogą być nazywane z użyciem kun przez starszych od nich mężczyzn o wyższym statusie. Zwrot ten jest również używany do zwierząt domowych rodzaju męskiego. Nauczyciele szkolni często używają kun w odniesieniu do uczniów płci męskiej, w odróżnieniu od san lub chan w stosunku do uczennic. Użycie kun w odniesieniu do dzieci płci męskiej jest podobne do użycia san w stosunku do dorosłych. Innymi słowy, nieużycie kun będzie traktowane jako zachowanie niegrzeczne w większości przypadków, ale – podobnie jak san w odniesieniu do członków rodziny – kun jest tradycyjnie pomijane w odniesieniu do własnych dzieci (chyba, że kun stanowi część przezwiska: "Akira-kun"—Akkun).

Chan

Chan  jest zdrobniałym przyrostkiem. Jest to nieformalna wersja san używana do adresowania dzieci i żeńskich członków rodziny. Może być również zastosowana do zwierząt, kochanków, bliskich przyjaciół i ludzi znanych od dzieciństwa. Chan jest ciągle używane jako słowo pieszczotliwe, szczególnie w przypadku dziewcząt, aż do dorosłości. Rodzice prawdopodobnie zawsze będą nazywali swoje córki chan, a synów kun, choć chan można również użyć w stosunku do chłopców. Dorośli mogą używać chan w formie pieszczoty, zwracając się do kobiet, z którymi są w bliskich stosunkach.
Chan może być uznany za żeński styl mówienia, gdyż jest używany głównie przez kobiety lub w odniesieniu do nich. Jego zakres użycia przypomina słowo "kochanie" w języku polskim. Mężczyźni nie używają chan w odniesieniu do innych mężczyzn (z wyjątkiem małych dzieci).
Imiona zwierząt są często tworzone poprzez dodanie chan do skróconej nazwy gatunkowej. To pokazuje jeszcze większe przywiązanie, niż gdyby dodać je do pełnej nazwy. Zatem, na przykład udomowiony królik (usagi) może być nazywany usa-chan, a nie usagi-chan. Podobnie, chan jest czasem użyte aby stworzyć przezwiska dla gwiazd.. Na przykład Arnold Schwarzenegger zyskał dla uproszczenia trudnego nazwiska przydomek Shuwa-chan w Japonii. Przydomki mogą również używać wariacji chan.
Choć zazwyczaj zwrotów grzecznościowych nie stosuje się w odniesieniu do samego siebie, część młodych kobiet przybrała afektowaną formę mówienia o sobie w trzeciej osobie z użyciem chan, sposób mówienia spotykany zazwyczaj tylko wśród małych dzieci. Na przykład, młoda kobieta o imieniu Maki może się nazywać Maki-chan zamiast używać form w pierwszej osobie.
Japońskie media używają chan w odniesieniu do dzieci w wieku przedszkolnym, a czasem do uczennic szkół podstawowych.


Senpai i kōhai

Senpai jest używane do adresowania wyższych pozycją kolegów lub mentorów, np. uczniowie odnoszący się do uczniów wyższych klas w szkołach, początkujący atleci do starszych stażem w klubach sportowych, nowi pracownicy do swoich mentorów lub starszych stażem w biznesie. Tak, jak w przypadku polskiego tytułu doktor, senpai może zostać użyty przez mówiącego zarówno w stosunku do siebie, jak i innych (w miejsce san).

Kōhai jest przeciwieństwem poprzedniego. Jest używany w odniesieniu do osób o niższej pozycji (ale nie w rozmowach z nimi: kōhai są zazwyczaj nazywani poprzez imię +kun, adresowanie kogoś bezpośrednio jako kōhai jest uznawane za niegrzeczne).

Sensei 

Po japońsku dosłownie "wcześniej urodzony". Sensei jest używany w odniesieniu do nauczycieli, członków takich profesji, jak lekarz lub prawnik, polityków i innych autorytetów. Jest stosowany, aby pokazać respekt mówiącego wobec kogoś, kto osiągnął pewien poziom mistrzostwa w swojej dziedzinie. Na przykład japońscy fani mangi odnoszą się do rysowników z użyciem przyrostka sensei, jak Takahashi-sensei dla artystki Rumiko Takahashi. Termin ten jest podobnie stosowany przez fanów w innych dziedzinach sztuki.
Sensei może być również użyty jako pochlebstwo, co jest często spotykane w rozmowach zwolenników z charyzmatycznymi liderami biznesowymi, politycznymi lub religijnymi. Można go też użyć sarkastycznie, aby wyśmiać przesadne lub pochlebcze uwielbienie tychże liderów. Japońskie media często przytaczają go (w zapisie w katakanie, podobnie jak cudzysłowy lub kursywa w języku polskim) aby podkreślić megalomanię osób, które pozwalają być w ten sposób nazywane. W podobny sposób, można użyć sensei do rozmów o kimś zachowującym się pysznie lub wywyższającym się.
Tak samo, jak w przypadku senpai, sensei może być użyty nie tylko jako przyrostek, ale jako samodzielne słowo, tłumaczone jako "profesor" lub "nauczyciel".

Sama 

Sama jest oficjalną wersją san. Ten tytuł jest głównie używany do nazywania osób o dużo wyższym statusie, niż mówiący, a także w biznesie w odniesieniu do klientów. Pojawia się także w słowach używanych do rozmów o lub tytułowania osób, co do których mówiący chce okazać szacunek lub poważanie, na przykład o-kyaku-sama (klient) lub Tateishi-sama (skała czczona jako bóstwo). Ponadto japońscy chrześcijanie nazywają Boga w modlitwie Kami-sama, a Jezusa Iesu-sama. -sama jest często używane w prasie w odniesieniu do żeńskich członków rodziny cesarskiej (na przykład Masako-sama). Japończycy dołączają również sama do nazwisk osób o szczególnym talencie lub urodzie, choć to użycie często jest żartobliwe, przesadzone lub nawet ironiczne. Przykładem może być tytuł "Tanaka-sama" w odniesieniu do młodego mężczyzny o imieniu Tanaka uznawanego za bardzo przystojnego przez wielbicieli, a także "Leo-sama" (lub "Reo-sama"), co stało się przyimkiem medialnym Leonarda DiCaprio.
Ponadto, sama może zostać użyte aby podkreślić arogancję (lub autoironię). Na przykład arogancki mężczyzna używa zwrotu ore-sama ("moje czcigodne Ja") zamiast "Ja". Mówienie o sobie z użyciem -sama jest uznawane za przejaw dużego egoizmu.
Sama stosowane jest także w adresach pocztowych i jest często spotykane w oficjalnych e-mailach.
Jest warte zauważenia, że sama jest stosowane w takich zwrotach, jak: o-machidō-sama ("przepraszam za spóźnienie"), o-tsukare-sama (wyraz empatii wobec ciężko pracujących osób, podziękowanie za pomoc) i go-kurō-sama (dostrzeżenie czyjegoś wysiłku, przeproszenie za sprawiony kłopot), choć pisane z użyciem tych samych znaków kanji, jest etymologicznie i semantycznie różne od sama używanego jako tytuł.
W taki sam sposób, w jaki chan jest wersją san, istnieje również forma chama dla sama, używana zazwyczaj w odniesieniu do osób starszych. Istnieje również dużo rzadziej używana tama, będąca forma bardzo dziecinną i używaną zazwyczaj przez małe dzieci w odniesieniu do ich starszego rodzeństwa lub innych uwielbianych osób.

Teraz przejdźmy do Korei.
Seonbae [czyt. sunbe, gdzie „u” jest krótkie i nieco podobne do „a”] – tak zwraca się młodszy chłopak/dziewczyna do swojego starszego kolegi/koleżanki (coś jak senpai po japońsku), zwłaszcza w szkole czy na studiach, gdzie do tego wszystkiego nie mieszają się jeszcze profesjonalne stosunki. Jest to zwrot o neutralnym zabarwieniu.
Seonbae to też ktoś, kto jest w jakiejś branży dłużej niż ty, przez co ma więcej doświadczenia w danej dziedzinie. Tak będziemy się zwracać do kolegów na tym samym stanowisku, jeśli pracują dłużej od nas. Przywodząc przykład ze świata k-popu, np. chłopaki z B1A4 będą się zwracać do swoich kolegów po fachu z SHINee per seonbae, bo ci są już w branży zdecydowanie dłużej. 

Hubae [czyt. hube] – a tak zwraca się seonbae do swojego młodszego kolegi/koleżanki, chociaż zwykle nie używa się tego jako odpowiednik drugiej osoby liczby pojedynczej (czyli prościej, raczej nie usłyszysz, by ktoś wprost tak cię nazwał), ten honoryfikat pojawia się, gdy seonbae wspomina komuś trzeciemu o swoim młodszym koledze/koleżance. Tak samo jak seonbae jest to neutralny sposób mówienia o kimś.

Hyeong [czyt. hjong] – ale tylko pod warunkiem, że jesteś facetem, a twój seonbae to również mężczyzna.

Noona [czyt. nuna] – jeśli jesteś facetem, a twój seonbae to dziewczyna.

Oppa  – jeśli jesteś dziewczyną, a twój seonbae to chłopak

Eonni [czyt. onni] – jeśli jesteś dziewczyną, a twój seonbae, to również kobieta.


-ssi [czyt. szi] – jest najbardziej popularnym honoryfikatem i dodaje się go do imienia i nazwiska, np. Kim Cheolsu-ssi lub do samego imienia, jeśli jesteśmy z kimś z bliższych stosunkach (Cheolsu-ssi). Generalnie -ssi wyraża równy status między rozmawiającymi osobami. Trzeba jednak wiedzieć, że nie wypada zwracać się do kogoś używając samego nazwiska z dodatkiem -ssi (np. Kim-ssi , gdyż znaczyło by to, że sami uważamy się za kogoś ważniejszego, od osoby, o której mówimy.
-nim  – oznacza tyle co „Pan/Pani”, czyli kogoś starszego od nas, kogo darzymy (lub chociaż w teorii powinniśmy darzyć) szacunkiem i który stoi w hierarchii wyżej od nas. Jest to bardzo produktywny sufiks. Można dodać go do nazw osób z rodziny, np. omma (matka), dodając sufiks -nim otrzymujemy słowo oznaczające czyjąś matkę (czyli tak np. możemy zwrócić się do mamy koleżanki/kolegi), ale nie tylko. Jeśli ktoś czuje względem swojej mamy szczególny respekt, może zwracać się do niej właśnie omonim (o nazwach członków rodziny będzie dokładniej poniżej). Owy sufiks dodawać można nie tylko do nazw osób z rodziny. Można dodać go np. do seonbae , okazując naszemu koledze wyższy stopień szacunku, albo dodać go do imienia. 
Seonsaeng [czyt. sunseng, gdzie „u” jest krótkie i nieco podobne do „o”] – tłumaczy się go jako „nauczyciel”, ale niekoniecznie dana osoba musi być naszym szkolnym belfrem, byśmy tak na niego wołali. Seonsaeng wyraża wysoki poziom szacunku, jakim kogoś darzymy, uznanie dla jego dokonań i wyższości nad nami. Podobne do japońskiego -sensei, czyli, dosłownie „urodzony wcześniej”, mistrz.
Ajushi [czyt. adziusi] – sposób zwracania się do mężczyzn, którzy są starsi od nas (zwykle znacznie), a których nie znamy wcale, lub zbyt dobrze. Dosłownie znaczy „wujek”.
Ajuma [czyt. adziuma] – sposób zwracania się do kobiet, które są (znacznie) starsze od nas, a których nie znamy wcale, lub zbyt dobrze. Dosłownie znaczy „ciocia”. Jeśli chcemy wkurzyć jakąś odrobinę od nas starszą kobietę (np. 30-latkę), to można zawołać na nią ajuma. Efekt gwarantowany.
-ah/-yah [czyt: a/ja]. -ah dodaje się do imion i zarezerwowany jest wyłącznie w stosunku do bliskich znajomych i przyjaciół. Równie dobrze można się zwracać wtedy samym imieniem, bez żadnych dodatków, ale koreańska dusza jakoś czuje się niespełniona, jeśli nie może sobie dorzucić jakiegoś małego bonusu za imieniem. Pytałam o to dziewczyn i wyjaśniły mi, że po prostu jakoś łatwiej im się mówi, dodając -ah na końcu imienia. Sugeruje to też zwykle, że mamy jeszcze coś do powiedzenia, oprócz zawołania kogoś. Jest to więc coś w rodzaju poprawiacza melodii języka, dodatkiem, który tak na dobrą sprawę, nie niesie żadnego znaczenia. Jedynie zawołanie starszej osoby lub szefa po imieniu z dodatkiem -ah jak nic sprowadzi nam na głowę kłopoty…

To tyle na dzisiaj. Do zobaczenia następnym razem!